Jest rok 2019. Ken Loach ma 83 lata, już pięć lat wcześniej, po premierze Klubu Jimmy’ego, ogłosił, że nie będzie więcej robił filmów fabularnych. Ale przecież nie przestał rozmawiać z ludźmi, wsłuchiwać się w ich problemy, obserwować świata. A jak sam mówi, rzeczywistość jest zbyt trudna, aby pozwolić sobie na milczenie. Dlatego dwa lata po Klubie... nakręcił Ja, Daniel Blake (Złota Palma w Cannes), a teraz – Nie ma nas w domu. I znów z chirurgiczną precyzją, diagnozuje współczesne problemy. Przygląda się rynkowi pracy, gdzie coraz więcej osób funkcjonuje w systemie samozatrudnienia. Mają własne biznesy, ale są zwykle potwornie eksploatowani i pozbawieni poczucia bezpieczeństwa.
W Nie ma nas w domu spedytor przedstawia kurierowi ofertę nie do odrzucenia - ma założyć własną działalność gospodarczą i podpisać z nim kontrakt jak firma z firmą. Tyle, że decydując się na tę formę zatrudnienia odziera się ze wszelkich praw pracowniczych, a drakońskie zapisy umowy przewidują kary za każde spóźnienie w dostarczeniu przesyłki, każdą chwila oddechu czy wolny dzień. Więc przerwa w pracy, choroba, problem z dzieckiem oznaczają katastrofę.
Ken Loach jak zawsze obnaża słabości społecznego systemu. Pokazuje nakręcającą się spiralę wycieńczenia człowieka. Kiedy mordercza praca pod pręgierzem nieuczciwej umowy odziera z godności, rujnuje fizycznie, odbiera siłę na pielęgnowanie relacji z najbliższymi. Jak zawsze u tego reżysera problemy rynku pracy mają tu twarze konkretnych ludzi: mężczyzny, który chce zapewnić komfort swojej rodzinie. Jego żony, opiekunki starszych osób, starającej się między kolejnymi obowiązkami, budować prawdziwy dom. Dziecka, które w akcie desperacji gotowe jest schować kluczyki do samochodu ojca. Byle tylko przez chwilę znów było normalnie.
Nie ma nas w domu to także świetne zdjęcia Robbiego Ryana. I debiutanci w rolach głównych – Kris Kitchen (wcześniej hydraulik) oraz Debbie Honeywood (wcześniej nauczycielka), boleśnie prawdziwi w każdej filmowej sytuacji.
Reżyseria: Ken Loach
Scenariusz: Paul Laverty
Zdjęcia: Robbie Ryan
Muzyka: George Fenton
Montaż: Jonathan Morris
Obsada: Kris Hitchen, Debbie Honeywood, Rhys Stone, Katie Proctor
Producent: Rebecca O’Brien
Produkcja: Why Not Productions, Sixteen Films, France 2 Cinema, Les Films du Fleuve, British Film Institute, BBC
Nagrody: Nominacja do BAFTA (Najlepszy Brytyjski Film)

W Nie ma nas w domu spedytor przedstawia kurierowi ofertę nie do odrzucenia - ma założyć własną działalność gospodarczą i podpisać z nim kontrakt jak firma z firmą. Tyle, że decydując się na tę formę zatrudnienia odziera się ze wszelkich praw pracowniczych, a drakońskie zapisy umowy przewidują kary za każde spóźnienie w dostarczeniu przesyłki, każdą chwila oddechu czy wolny dzień. Więc przerwa w pracy, choroba, problem z dzieckiem oznaczają katastrofę.
Ken Loach jak zawsze obnaża słabości społecznego systemu. Pokazuje nakręcającą się spiralę wycieńczenia człowieka. Kiedy mordercza praca pod pręgierzem nieuczciwej umowy odziera z godności, rujnuje fizycznie, odbiera siłę na pielęgnowanie relacji z najbliższymi. Jak zawsze u tego reżysera problemy rynku pracy mają tu twarze konkretnych ludzi: mężczyzny, który chce zapewnić komfort swojej rodzinie. Jego żony, opiekunki starszych osób, starającej się między kolejnymi obowiązkami, budować prawdziwy dom. Dziecka, które w akcie desperacji gotowe jest schować kluczyki do samochodu ojca. Byle tylko przez chwilę znów było normalnie.
Nie ma nas w domu to także świetne zdjęcia Robbiego Ryana. I debiutanci w rolach głównych – Kris Kitchen (wcześniej hydraulik) oraz Debbie Honeywood (wcześniej nauczycielka), boleśnie prawdziwi w każdej filmowej sytuacji.
Reżyseria: Ken Loach
Scenariusz: Paul Laverty
Zdjęcia: Robbie Ryan
Muzyka: George Fenton
Montaż: Jonathan Morris
Obsada: Kris Hitchen, Debbie Honeywood, Rhys Stone, Katie Proctor
Producent: Rebecca O’Brien
Produkcja: Why Not Productions, Sixteen Films, France 2 Cinema, Les Films du Fleuve, British Film Institute, BBC
Nagrody: Nominacja do BAFTA (Najlepszy Brytyjski Film)
