Iskrząca gra charakterów przepełniona erotycznym napięciem
Niezwykły, emanujący sensualną energią debiut Marcina Bortkiewicza "NOC WALPURGI" wciąga widza w misterną grę charakterów.
Akcja filmu Marcina Bortkiewicza toczy się w noc Walpurgi, 30 kwietnia 1969 roku, w szwajcarskiej operze, tuż po zakończeniu przedstawienia "Turandot" Giacomo Pucciniego. Gdy gasną światła, ze sceny schodzi wielka diva operowa, Nora Sedler. Pod drzwiami jej garderoby czeka na nią dwudziestokilkuletni, skromny dziennikarz, Robert, umówiony na wywiad z artystką. Impulsywna Nora, wielka i nieokiełznana niczym Maria Callas, wyrzuca go za drzwi, ale w końcu zgadza się na rozmowę. Od początku jednak prowadzi z nim misterną grę, nieustannie go przyciągając i odpychając. W powietrzu unosi się erotyczne napięcie. Robert, nie bez wewnętrznych oporów, wyraża na tę dziwną grę zgodę...
W roli głównej zobaczymy Małgorzatę Zajączkowską, wybitną polską aktorkę, która we wspaniałym stylu powraca na duży ekran.
Prasa o filmie
Noc Walpurgi to jeden z najciekawszych debiutów ostatnich lat!
Małgorzata Steciak, Stopklatka
Zostawi widzów autentycznie wzruszonych i oczyszczonych.
Magdalena Felis
Podczas magicznej nocy film przenosi nas w czasie.
Diana Dąbrowska, o.pl
Wywiad z reżyserem filmu (fragmenty)
- Napisałeś scenariusz specjalnie dla Małgorzaty Zajączkowskiej?
- Marcin Bortkiewicz: Dla niej i dla Philippe'a Tłokińskiego, żeby to było jasne. - Szybko zrozumiałem, że jeśli chcemy zainteresować widza, musimy cały czas piętrzyć przed dwójką naszych bohaterów jakieś przeszkody, choćby najdrobniejsze.
- Akcja w twoim filmie płynie naprawdę wartko. Jak w kinie sensacyjnym.
- (...) Jeżeli mamy dwójkę aktorów w jednej przestrzeni, to musi być cały czas jakaś akcja. Musi cały czas coś przeszkadzać w osiągnięciu nawet najmniejszych celów.
- Przejdźmy wreszcie do Małgorzaty Zajączkowskiej i jej fenomenalnej roli.
- Ja przygotowanie do roli divy operowej pozostawiłem jej całkowicie. Miałem tylko jedną uwagę, chciałem, żeby mówiła niższym tonem. Ona ma bardzo ładny, jasny głos. Absolutnie musiała z niego zrezygnować. Ona sobie zaczęła sama kombinować - oglądała, słuchała oper Marii Callas itp. Ja w to nie wchodziłem.
- Jestem pod ogromnym wrażeniem twojej precyzji, którą widać w każdej scenie. Mówię tutaj głównie o niezwykle dopracowanych kadrach. Dlatego warto wspomnieć o autorze zdjęć, Andrzeju Wojciechowskim, który wykonał tutaj wspaniałą pracę.
- Andrzej Wojciechowski jest genialny i wspaniale mi się z nim pracuje. Mam pełne zaufanie do jego poczucia estetycznego, do jego wrażliwości artystycznej.
ZWIASTUN