O matko! Umrę…

O matko! Umrę…
Je me tue à le dire

Belgia, Francja, 2016
Gatunek: czarna komedia
Scenariusz: Xavier Seron
Reżyseria: Xavier Seron
Obsada: Jean-Jacques Rausin, Myriam Boyer
Czas trwania: 90 min
To film dla tych, którzy kochają koty, wino musujące i czarne myśli! „O MATKO! UMRĘ…” to niebanalna czarno-biała komedia w reżyserii Xaviera Serona. Debiut twórcy został doceniony na wielu festiwalach filmowych.

… 37-letni hipochondryk Michel jest niespełnionym aktorem, którego życie zmierza donikąd. Pracuje w sklepie z AGD ze swoim jedynym przyjacielem, Derekiem. W wolnym czasie życie Michela toczy się wokół dwóch silnych kobiet. Jego matki Monique, która wykorzystując swoją chorobę, manipuluje synem. A także jego dziewczyny Aurelie, dziwacznej malarki, która pragnie sławy i uznania. Każda z nich chce zawładnąć życiem Michela, który sam próbuje walczyć ze swoimi chorymi lękami... Wierzy bowiem, że od matki wraz z życiem otrzymał też śmierć, a nawet raka. Jego chimeryczne zachowanie wkręca go w coraz bardziej w paranoidalną rzeczywistość. Przeplot symboli religijnych, strachu przed śmiercią, czarnego humoru z żywą muzyką barokową, prowadzi do niejednoznacznej percepcji filmu. Odważne i nieszablonowe podejście do odwiecznych tematów oraz ciekawe stylistyczne wybory sprawiają, że widz staje się zwolennikiem tego obrazu i zaśmiewa się w głos.

PRASA O FILMIE

The Hollywood reporter Czarna komedia „O matko! Umrę…” jest tak mrocznie absurdalna i pozornie śmiertelnie poważna, jak belgijska czarno-biała komedia o śmierci być powinna. Mimo że nie jest to pomysł w pełni oryginalny, to stanowi idealny kompromis między dziwną ekscentrycznością a atrakcyjnością pod względem kinematograficznym — głównie z uwagi na energiczne, dwubarwne zdjęcia — i stanowi dowód na to, że Seron jest utalentowanym filmowcem, którego filmy po prostu trzeba zobaczyć”. Boyd van Hoeij


 „O matko! Umrę…” to film osobliwy. Prawie zbyt osobliwy. Matka Michela Peneuda (tł. z franc. Opona) umrze. Tak oświadczył jej lekarz. Madame Peneud „wybuchnie”. Trochę to prosty żart, Michel słyszał go odkąd potrafił wymówić swoje nazwisko. Przyzwyczaił się do tego, tak jak przyzwyczaił się do zmian wprowadzonych w życiu jego matki, która odkąd dowiedziała się o nieuchronności swojej śmierci stwierdziła, że będzie korzystać z życia. Picie wina musującego na każdy posiłek, życie pośród kotów i korzystanie z obecności Michela, jej drugiego pupilka, zanim go straci. To miłość natrętna, która pasożytuje na związku z jego przyjaciółką, na jego życiu i w przyszłości na jego integralności cielesnej. Niedługo Michel będzie przekonany, że również jest chory.

„Dając mi życie, moja matka dała mi również śmierć.” Nakładanie się na siebie tych dwóch pojęć, o których nie odważę się powiedzieć więcej niż to, że są blisko ze sobą związane, bo w innym razie mówiłbym oczywistości, stanowi sedno filmu Xaviera Serona. Lekarze nie znajdują raka u matki Michela: żadnego śladu na mammografiach i w innych badaniach. Gdy rak znika, to gdzie się podziewa? Michel to wie i jest przekonany, że choroba schroniła się w jego ciele. W jego piersi, dosłownie, tak jakby część jego matki chciała w nim przetrwać. W Michelu zaczynają pojawiać się powoli cechy chrystusowe i mistycyzm maryjny, aż do finału w formie paroksyzmu. (…). Ponury z powodu poruszanego w nim tematu film „O matko! Umrę…” w zamierzeniu jest również śmieszny, jednak wynikająca z niego niejednoznaczność związana jest z bardzo różnymi odcieniami emocji, gdyż to, co miało rozśmieszać jest również posępne, podobnie jak to, co miało poruszać. (…).

ZWIASTUN

Legenda emisji

Kup / Rezerwuj bilet
Anulowane
Brak miejsc
Ostatnie wolne miejsca
Sprzedaż online zakończyła się

Instytucja Filmowa SILESIA FILM